Z niemieckim w świat

Oskar Sowa, Karlsruhe, Karlsruher Institut für Technologie (KIT)

W 2014 roku ukończyłem klasę IB z maturą międzynarodową. Jeszcze w tym samym roku podjąłem studia w Niemczech, a mianowicie w Karlsruhe, mieście położonym w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia.

Wybrałem Karlsruher Institut für Technologie (KIT). Jest to uczelnia techniczna, należąca do tzw. TU9, rankingu najlepszych technicznych uczelni w Niemczech. KIT został stworzony niedawno, w 2009 roku, jako fuzja Politechniki Karlsruhe z Centrum Badawczym Karlsruhe. Większość badań jest prowadzona na campusie północnym zlokalizowanym ok. 15 km od uczelni (zdjęcie poniżej). Na terenie tego campusu można znaleźć m.in. przyspieszacz cząstek ANKA czy KATRIN. Stąd też bardzo dużo różnych firm inwestuje w badania na terenie campusu. Sama politechnika (Universität Karlsruhe) została założona w 1825 roku jako pierwsza w Niemczech. Znani absolwenci uczelni to np. Carl Benz czy Heinrich Hertz.

Studiuję Maschinenbau (budowa maszyn). Ten kierunek oferuje szerokie spektrum specjalizacji w późniejszym okresie studiów, stąd też duża grupa studentów wybierająca go.

W 2015 roku miasto Karlsruhe obchodziło swoje 300-lecie. Miasto ma układ gwieździsty, zaczynając od zamku. Sama uczelnia (campus południowy) zlokalizowana jest obok zamku, parę kroków od centrum. W obrębie Karlsruhe działa wiele firm z różnych sektorów przemysłowych (np. Siemens AG, Robert Bosch GmbH, Daimler AG, Michelin etc.). Nie można zapomnieć, że w mieście ma swoją główną siedzibę Sąd Najwyższy Niemiec oraz Federalny Trybunał Konstytucyjny.

Głównym językiem studiów jest język niemiecki. Jednak zawsze istnieje możliwość zdawania egzaminów po angielsku. Na początku, przez pierwsze miesiące pobytu w Niemczech, język może sprawiać trudności, wymaga osłuchania się, ale po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do tego. Dla osób, które mają wątpliwości czy dadzą sobie radę studiować po niemiecku, polecam kursy przygotowawcze (tzw. Kolleg). Znam sporo osób, które przez rok, bądź pół roku przed rozpoczęciem studiów podszkoliły bardzo szybko swój język, nie tylko w mowie potocznej, lecz również w dziedzinie naukowej (przedmioty jak matematyka, chemia, fizyka, etc.). Z taką bazą na pewno łatwiej zacząć studia.

Podsumowując, gorąco polecam studia w Niemczech, a dla tych, którzy nie chcą spędzać tutaj całych studiów, zachęcam do udziału w programie ERASMUS (KIT współpracuje z Politechniką Śląską).

W razie pytań czekam na wiadomości. 😉

Oskar Sowa

1 2

Maja Basińska, Londyn, Queen Mary University

W I LO w Gliwicach ukończyłam klasę IB z międzynarodową maturą. Od września 2013 studiuję na uniwersytecie Queen Mary w Londynie, na kierunku German and Hispanic Studies (pol. germanistyka i iberystyka). Profil klasy, jaki wybrałam w liceum, ułatwił mi aplikowanie na uczelnie angielskie. Studia i życie w tak ogromnym i wielokulturowym mieście jak Londyn to przyjemność i mnóstwo możliwości, ale także masa wyzwań. Po wyprowadzce z domowego zacisza w Polsce do miasta położonego tak daleko od czegokolwiek dotychczas znanego życie nie jest proste, o czym przekonałam się na własnej skórze. Początkowo nawet najprostsze rzeczy sprawiają problemy - jak zebrać całe życie do jednej walizki? Już na miejscu - którą linią metra lub którym autobusem dotrzeć do celu, np. nowego mieszkania czy uniwersytetu? I jak się płaci za transport publiczny? Jak otworzyć konto w banku i w którym banku najlepiej to zrobić? I dlaczego wszyscy jeżdżą tu po “złej” stronie jezdni, przez co nie wiem, w którą stronę patrzeć najpierw?

Po początkowym szoku i przyzwyczajeniu się do stylu życia i zasad panujących w nowym kraju, wszystko jednak się jakoś układa. Nawet jeśli nie wszystko zmieści się do walizki, to istnieją jeszcze firmy kurierskie i wysłanie paczki z Polski do Londynu nie jest bardzo drogie, a na pewno pomocne. Mapa metra w Londynie przeraża tylko na pierwszy rzut oka. W gruncie rzeczy wszystko jest bardzo logiczne i człowiek szybko się uczy, jakie linie jeżdżą niedaleko miejsca zamieszkania i dokąd prowadzą. Na każdej stacji są zarówno automaty jak i okienka, w których zawsze znajdzie się ktoś gotowy pomóc i odpowiedzieć na pytania dotyczące właściwej taryfy. To da się akurat zauważyć wszędzie - Londyn jest dobrze oznaczony i zawsze jest ktoś, kto może wskazać drogę lub pomóc rozwiązać problem.

Studia w Londynie bardzo różnią się od studiów w Polsce. Dla niektórych może to być rozczarowaniem, dla innych błogosławieństwem. Studiując germanistykę i iberystykę przez pierwsze dwa lata studiów miałam około 12-14h zajęć tygodniowo. Duża zmiana po 37h tygodniowo w IB. Nie powiem, żebym narzekała. Duży nacisk jest tutaj jednak położony na samodzielną naukę poza zajęciami. Terminy oddawania esejów są zwykle zapowiadane z dużym wyprzedzeniem, przez co można rozsądnie rozplanować swoją pracę. Siódmy tydzień każdego semestru to tutaj tzw. reading week, w czasie którego nie odbywają się zajęcia, a studenci mają czas na skupienie się na projektach i esejach, czy też nadrabianiu ewentualnych zaległości. Wykładowcy są bardzo przyjaźni i traktują studentów bardziej na zasadzie partnerów w dyskusji niż grupę ludzi, których można z łatwością „oblać”. To kolejna rzecz, która niesamowicie podoba mi się w studiach tutaj - wykładowcy i ich podejście bardzo różnią się od realiów na polskich uniwersytetach. Tutaj każdy traktowany jest indywidualnie i nie ginie na tle masy studentów. Ponadto każdy student na uniwersytecie ma przydzielonego od początku swojej kariery uniwersyteckiej tzw. advisora, to jest wykładowcę, do którego może zwrócić się z problemami, ustalić plan zajęć i wybrane przedmioty. Jest to bardzo przydatne, szczególnie jeśli nie wie się za dużo o studiowaniu tutaj. Oprócz tego poznaje się oczywiście masę ludzi ze wszystkich krajów świata. Wartymi polecenia są także kluby sportowe i grupy zainteresowań prowadzone przez studentów: od sportów zimowych, przez taniec, cheerleading, do sztuk walki - uniwersytet ofertuje bardzo szeroki zakres sportów, a poza tym także siłownie w campusie.

Minusem studiów w Londynie są z pewnością ceny. Londyn jest jednym z najdroższych miast świata i przynajmniej na początku trzeba liczyć się z dużymi wydatkami. Poza tym pozostaje także kwestia jedzenia (akurat dla mnie jest bardzo ważna), które różni się od tego w Polsce. Ponadto liczba ludzi mieszkających tutaj (około 8 mln) może wydać się przytłaczająca, szczególnie dla ludzi pochodzących z mniejszych miejscowości. Ze wszystkim jednak można sobie poradzić. Rozkład i ilość godzin zajęć pozwalają na znalezienie pracy - nic tak nie rozwija samodzielności jak utrzymywanie się samemu i rozsądne rozplanowywanie wydatków. Myślę, że mimo tej “szkoły przeżycia” jaką zafundował mi Londyn, nie zmieniłabym mojej decyzji o przyjeździe tutaj. Praca i studia w nowym kraju przygotowują lepiej do życia niż nieustanne siedzenie na wykładach i powroty do domu co weekend. Do jedzenia tutaj też można się przyzwyczaić, a nawet za nim tęsknić!

Ponieważ studiuję języki obce, trzeci rok moich studiów spędzam za granicą - pierwszy semestr w Niemczech na praktykach (bardzo dobry sposób na zdobycie doświadczenia w dziedzinie, jaką się studiuje), a drugi semestr na uniwersytecie w Hiszpanii ćwicząc język i poznając kulturę. Rok za granicą ma swoje plusy i minusy, aczkolwiek na pewno jest czymś ekscytującym dla ludzi kochających podróże i nowe wyzwania.

Maja Basińska

Maja_Basińska

Julia Wojtyczek, Londyn, Queen Mary University

Zakończyłam naukę w LO nr 1 w Gliwicach w 2013 roku, a aktualnie jestem na 3. roku w Queen Mary University w Londynie, gdzie studiuję język niemiecki i hiszpański. Studia licencjackie trwają zazwyczaj 3 lata, ale studia językowe mają dodatkowy rok, który należy spędzić za granicą, jest to tzw. wymiana z Erasmusa. Ogólnie nie spędza się za dużo czasu na samym uniwersytecie, (około 20 godzin), ale ma się dosyć dużo pracy w domu, w co wlicza się nieustanne pisanie esejów, czytanie dodatkowych książek, w moim przypadku także osłuchiwanie się z językiem i niekończące się ilości gramatyki. Różnie to wygląda na uniwersytetach w Anglii, ale akurat na moim nie ma sesji zimowej, jest tylko letnia. Ma to swoje plusy, ponieważ w pierwszym semestrze można się skupić tylko na esejach. Jednak problemem może być, kiedy ma się niektóre zajęcia tylko przez pierwszy semestr, a dopiero pod koniec drugiego jest egzamin. Do tego czasu można zapomnieć większość materiału i należy wszystkiego uczyć się od początku, a na pewno należy poświęcić nauce tych przedmiotów dużo więcej czasu.

Na drugim roku studiów udało mi się połączyć studiowanie z pracą, w pewnym momencie nawet na pełen etat (ok. 40 godzin). Jest to możliwe, ale trzeba sobie umiejętnie organizować czas. Muszę przyznać, że dało mi to ogromną satysfakcję – po raz pierwszy byłam w pełni niezależna finansowo i na dodatek studiowałam to, co mi się rzeczywiście podobało. Jeśli chodzi o pracę w Londynie, to w tak olbrzymim mieście nie ma problemu z jej znalezieniem. Ale trzeba też pamiętać, że to jedno z najdroższych miast w Europie, więc w moim przypadku praca była koniecznością. Studia są płatne - 9000 funtów za rok, ale można aplikować po pożyczkę do tzw. student finance, gdzie praktycznie wszyscy są w stanie ją dostać. Minusem jest to, że kończy się studia z całkiem sporym długiem, ale założenie jest takie, że po studiach jesteś w stanie znaleźć sobie dobrze płatną pracę.

Tak jak wcześniej wspomniałam, na pierwszym roku nie można wybrać sobie przedmiotów, ale już na drugim jest kilka obowiązkowych (core modules) i resztę można sobie dobrać wedle własnego upodobania tak, by mieć wystaczająco tzw. credits (dwa credits są odpowiednikiem 1 punktu ECTS, znanego z polskich uniwersytetów). Moim zdaniem drugi rok był dużo lepszy pod tym względem, bo wtedy można się skupić na tym, co nas najbardziej interesuje.

Aktualnie jestem w Düsseldorfie na tzw. wymianie Erasmusa. Na pierwszy semestr postanowiłam wyjechać do Niemiec i tutaj mam praktyki w małej firmie. W drugim semestrze będę w Walencji, w Hiszpanii, na tamtejszym uniwersytecie. Uważam, że sam pomysł jest bardzo fajny, bo nie ma lepszej okazji do nauczenia się języka, jak obcowanie z nim na co dzień. Na dodatek można pozwiedzać dany kraj i poznać nowych ludzi. Co więcej, taka wymiana zwiększa szanse zdobycia dobrze płatnej pracy zaraz po studiach. Jedyne, co może być problemem, to przystosowanie się do życia w zupełnie innym miejscu, dlatego nie polecam tego pomysłu osobom, które boją się zmian i raczej nie czują się komfortowo z dala od domu bądź bliskich znajomych. Zazwyczaj w czasie pierwszego miesiąca bardzo trudno się odnaleźć, bo nie ma się jeszcze żadnych znajomości i trudno się przyzwyczaić do nowego miejsca. Na pewno opłaca się to na dłuższą metę.

Paradoksalnie, teraz, na trzecim roku, mam dużo więcej czasu, niż kiedy normalnie studiowałam w Londynie, więc staram się to wykorzystać. W Londynie byłam dosyć zajęta pracą poza studiami, ale zdarzyło mi się zwiedzić kilka bardzo ciekawych miejsc (w Wielkiej Brytanii i poza nią). Sam uniwersytet ma mnóstwo do zaoferowania w wolnym czasie – kluby sportowe, różne grupy, kino w campusie, bary i puby. Zazwyczaj kluby sportowe i różne grupy zainteresowań są bardzo tanie i każdy może się do nich zapisać. Ja w zeszłym roku byłam skarbnikiem Grupy Języka Niemieckiego. W ramach grupy spotykaliśmy się co tydzień w pubie, na tzw. Stammtisch, gdzie mieliśmy okazję się poznać i porozmawiać po niemiecku, a także starsi studenci mieli okazję podzielić się własnymi doświadczeniami. Często na takie spotkania przychodzili wykładowcy i mogliśmy ich poznać bardziej osobiście, od zupełnie innej strony niż w miejscu ich pracy. To mi się najbardziej podoba w Anglii – student jest w stanie nawiązać kontakt z wykładowcą, co daje mu poczucie swobody, a także współpracy. Każdy student ma swojego doradcę (advisor), z którym można porozmawiać o problemach nie tylko akademickich, ale także bardziej prywatnych. Co więcej, sam uniwersytet ma do zaoferowania mnóstwo darmowych kursów (np. dla osób chcących poprawić swój angielski) i dodatkowych zajęć.

Mimo, że czasami zastanawiam się, czy wybrałam odpowiedni kierunek dla siebie (nie mam wątpliwości co do niemieckiego, ale zastanawiałam się nad zmianą hiszpańskiego), to nie chciałabym studiować nigdzie indziej i chyba nie potrafiłabym sobie teraz wyobrazić powrotu do polskiego systemu edukacji, który tak bardzo różni się od tego w Anglii. Uważam, że takie studia są dla wszystkich, którzy chcą się nauczyć niemieckiego, a niekoniecznie czują się na siłach, by studiować w Niemczech.

Julia Wojtyczek

Julia_Campus

Katarzyna Komander, Frankfurt nad Menem, Frankfurt School of Finance & Management

Cześć, mam na imię Kasia i od roku studiuję BWL (Betriebswirtschaftslehre, pol. ekonomia i finanse) we Frankfurcie nad Menem.

Zdecydowałam się pójść na Frankfurt School of Finance & Management, ponieważ zaoferowano mi tam stypendium dla absolwentów programu IB. Frankfurt to serce bankowości i biznesu, więc stwierdziłam, że to doskonałe miejsce do studiowania BWL. Uczelnia znajduje się kilkadziesiąt metrów od nowego budynku Europejskiego Banku Centralnego, a imponującą skyline widać z niemalże każdego punktu we Frankfurcie, zatem czuje się atmosferę finansów i biznesu.

Wydawać by się mogło, że w takim miejscu ludzie są zimni i zapatrzeni w swoją pracę, ale gdy tu przyjechałam, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona serdecznością Niemców, nie tylko na uczelni, ale także w różnych codziennych czynnościach. Są niesamowicie tolerancyjni, niezależnie od grupy wiekowej. Pewnie wynika to z faktu, że od dawna jest tu bardzo wielu obcokrajowców i wciąż przybywają nowi. Frankfurt jest większym miastem, ale zróżnicowanie kulturowe jest widoczne także w małych miasteczkach, gdzie ludzie są jeszcze bardziej otwarci i pomocni.

Jeśli chodzi o język to zapewniam, że nie ma się czego bać. Na większości uczelni w Niemczech wykłady są proponowane w języku angielskim. We Frankfurcie jest mnóstwo studentów z całego świata, w tym także z Polski. Jeżeli ktoś nie mówi płynnie po niemiecku, to tym bardziej zachęcam przyjechać tutaj na studia, bo w ten sposób najlepiej się oswoi z językiem. Niemcy są przyzwyczajeni do łamanego niemieckiego i chętnie pomogą w razie potrzeby.

Warto zaznaczyć, że Frankfurt jest bardzo dobrym miejscem na start kariery, ponieważ oferuje gamę możliwości pracy. Studiując tutaj można już wcześnie zacząć pracować w wielkich międzynarodowych przedsiębiorstwach. Większość studentów Frankfurt School, mimo młodego wieku, już pracuje w korporacjach takich jak Commerzbank AG czy Deutsche Bank.

Bardzo zachęcam do studiów w Niemczech, ponieważ tutejsze uczelnie oferują studentom bardzo dużo możliwości, co sprawia, że ma się solidną bazę na przyszłość. Międzynarodowe środowisko dodaje uroku, przez co pobyt tu staje się jeszcze ciekawszy.

W razie pytań czekam na korespondencję 🙂

Katarzyna Komander